— Na planie filmowym — odpowiedziała.
— Ale chyba nie jesteście razem tak długo. Inaczej dowiedzielibyśmy się od ciebie albo z prasy — ciągnął z zainteresowaniem przyglądając się jej zdenerwowanej minie. Siedzieli akurat w swoim nowym studio w sali przesłuchań oczekując kandydatów do roli Marcela. Ponieważ postać ta miała mieć najwięcej wspólnego z Rebekah i Klausem Julie bardzo zależało na tym, żeby to właśnie ich odtwórcy byli czynnymi uczestnikami scen kastingowych. Pheobe wykorzystała wolny dzień i oddała się przyjemnościom wraz ze swoim ukochanym, który w przyszłym tygodniu musiał wrócić do Atlanty na rozpoczęcie zdjęć do Pamiętników a Daniel, który miał przyjechać z nimi do studia dla towarzystwa przepadł jak kamień w wodę gdy tylko odnalazł drogę do kateringu. Pech chciał, że Joseph należał do tego rodzaju ludzi, którzy uwielbiali się droczyć i byli na tyle uparci, że gdy coś sobie wbili do głowy nie było możliwości aby im to wyperswadować. A tak się nieszczęśliwie złożyło, że Joseph za punkt honoru obrał sobie odkrycie kim był tajemniczy ukochany przyjaciółki z planu.
— Czy to takie ważne? — westchnęła Claire, gdy nieruchomo utkwione w niej spojrzenie zaczęło ją krępować — pół roku.
— To długo — oszacował — jak udało ci się to ukrywać?
— Przepraszam czy to teleturniej z cyklu "sto pytań do"? — blondynka kpiąco uniosła brew.
— Zadałem ci ich tylko — zawahał się i policzył na palcach — siedemnaście — dokończył i wyszczerzył się do niej w przebiegłym uśmiechu.
Drzwi otworzyły się akurat w momencie, gdy Claire rzuciła się na niego z wojennym okrzykiem i zaczęła okładać po głowie zrulowanym scenariuszem. Rozbawiona Julie odchrząknęła znacząco a gdy oboje unieśli głowy w drzwiach dojrzeli Plec w towarzystwie Leslie Morgenstein i Giny Girolamo, oraz jakiegoś mulata, którego nazwiska nie znali. Claire natychmiast spoważniała i wróciła na swoje miejsce a Joseph uśmiechnął się niewinnie, jak na profesjonalistę przystało.
— Kochani, to jest Charles Micheal Davis — przedstawiła mulata Julie — Charles, oto moi aktorzy. Jak widzisz atmosfera między nami jest dosyć luźna — dodała, próbując ukryć śmiech — także gdybyśmy cię obsadzili na pewno byś się nie nudził.
— Teraz mam jeszcze większą motywację — odparł Charles rozbawiony.
— Słuchaj stary, rozumiem. Trzysta lat temu pomagałeś zbudować coś co dziś nazywam domem, ale nim dokończyłeś dzieła odszedłeś. A właściwie uciekłeś. Widziałem kurz, który wzniósł się za tobą. Rozejrzyj się teraz. Wampiry rządzą tym miastem, mam pod sobą wilkołaki a nawet znalazłem sposób, żeby uciszyć czarownice. Krwawe imprezy nigdy się nie kończą. Chcesz do tego dołączyć, zostać na chwilę? Świetnie. Co twoje to moje, ale to wciąż MOJE. Mój dom, moja rodzina, moje zasady. — akcentując kolejne zdania oczy Charlesa płonęły. Claire obejrzała się na Julie, która w skupieniu słuchała przytaczanych przez niego kwestii. Nie miała wątpliwości, że właśnie tak producentka wyobrażała sobie przywołanie Marcela do życia.
— A co jeśli ktoś złamie te zasady? — zapytał Joseph mrocznym, choć miękkim jak jedwab klausowym głosem.
— Wtedy umiera. Litość jest dla słabych, sam mnie tego uczyłeś. I nie jestem księciem, przyjacielu.
JESTEM KRÓLEM! Okaż mi należny szacunek! — siła jego krzyku wzbudziła w Josephie myśl, że świetnie będzie pasować do klausowej furii, którą niejednokrotnie okaże względem siostry i rebekowego odzewu, który również wymaga od Claire każdorazowo dużej pojemności płuc. Z opóźnieniem jury zaczęło klaskać wyrażając uznanie dla aktorskiego kunsztu Charlesa.
— Świetnie — pochwaliła Julie, zapisując coś w swoich notatkach — Charles, nie wiem do jakiego momentu dotarłeś w scenariuszu, który ci wysłałam, ale musisz wiedzieć, że Marcel jest dawnym kochankiem Rebekah. Największą miłością jej życia. Chciałabym zobaczyć jak wobec tego wyglądalibyście we wspólnych scenach. Claire, kochanie — zwróciła się do blondynki z matczyną czułością — strona osiemdziesiąt cztery.
Claire otworzyła scenariusz na wskazanej stronie, żeby przypomnieć sobie scenę, o którą chodziło Julie. Cały skrypt miała w małym paluszku. Gdy ponownie uniosła głowę usta wydęła wyniośle a w oczach pojawił się ten stalowy, zadziorny błysk. Nie była już Claire Holt, tylko Rebekah Mikealson, nieposkromioną, szaloną i bezsprzecznie niebezpieczną pierwotną wampirzycą.
— Rebekah Mikelson — wymruczał Charles, ponownie wcielając się w rolę Marcela — przybyłaś dać mi kolejną lekcję? Ostatnim razem gdy cię widziałem Boyle Street płonęło a ty uciekałaś przed swoim tatusiem.
Claire pozwoliła sobie na złagodzenie wyrazu twarzy, by dostroić się do uczuć swojej postaci.
— Sądziłam, że nie żyjesz — powiedziała, jakby to miało usprawiedliwić jej zachowanie. W jej oczach błysnął smutek i ból, który zapewne Rebekah czuła na wspomnienie dawnej miłości.
— Nie obejrzałaś się, by się przekonać — odparł nieprzejednanie — dlaczego wróciłaś?
Mierzyli się na spojrzenia i gdyby nie wiedzieli, że to na potrzeby sceny Julie, Joseph, Gina i Leslie mogliby przysiąc, że między nimi jest napięcie i mnóstwo niedomówień.
— Elijah — Claire przełknęła ciężko ślinę, sprawiając wrażenie jakby rzeczywiście martwiła się o brata. Jednocześnie zastanawiała się czy Rebekah wypowiadając imię pierwotnego nie chciała przypadkiem postawić między nimi silnego muru, który odgrodziłby ich od uczuć i namiętności, która musiała się między nimi pojawić — sądzę, że Klaus zrobił coś...
— Dosyć — przerwał jej zdenerwowany — daj sobie spokój. Jeśli jest coś czego się o was nauczyłem to "nie wchodź w środek rodzinnych sporów". To nigdy nie kończy się dobrze.
— Nawet po tym wszystkim co przeszedłeś. Wciąż się go boisz — zarzuciła mu.
— Nie boję się niczego — odparł hardo. Claire poszła o krok dalej, obeszła stół za którym do tej pory siedziała i niespiesznie zbliżyła się do Charlesa. Zatrzymała się na tyle blisko, że gdyby się nad nią pochylił mógłby ją bez trudu pocałować.
— Jeśli dowiem się, że wiesz, gdzie jest Elijah, nie będziesz musiał dłużej obawiać się Klausa. Zabiję cię własnoręcznie.
Znów cisza pełna napięcia i krok w tył Charlesa.
— Można zatęsknić za tymi wybuchami i zwrotami akcji, szkoda, że nie potrafę ci pomóc. Dobrze było cię zobaczyć. Powodzenia w znalezieniu tego czego szukasz.
W studio rozległy się wiwaty.
— Super — podsumowała Gina.
— Zgadzam się — dodała Leslie. Julie wstała i wymieniła z Charlesem uścisk dłoni.
— Damy ci znać w przyszłym tygodniu — zapewniła, kończąc spotkanie.
— Macie chwilę przerwy — powiedziała do Josepha i Claire — świetnie się spisaliście. Idźcie teraz coś zjeść i spotkamy się tu za godzinę.Zostało nam jeszcze sześciu kandydatów.
Świetny rozdział. Mam nadzieję, że będziesz kontynuować to opowiadanie jak i resztę, ponieważ bardzo mi się podobają.
OdpowiedzUsuń