wtorek, 26 grudnia 2017

Prolog

Wysiadając na lotnisku w Nowym Orleanie Claire odetchnęła z ulgą. To była bardzo ciężka podróż, spędzona pomiędzy gościem z chorobą lokomocyjną a etatowym histerykiem. Włąściwie sama sobie była winna, wybierając klasę ekonomiczną oszczędziła kilkaset dolarów, ale przy okazji naraziła się na zdecydowany brak komfortu. 
" No cóż, trudno" pomyślała, odrzucając na bok luźno zapleciony warkocz w kolorze piaskowego blondu i rozejrzała się uważnie po hali. Julie miała przysłać po nią kierowcę, ale w ferworze przygotowań zapomniała zapytać kim on właściwie będzie i gdzie będzie czekać.  Zaczynała się powoli denerwować. Przyciemniane szkła ray-banów nie zapewniały jej anonimowości i wiedziała, że to tylko kwestia czasu aż media i fani przyłapią ją w miejscu publicznym a nie była pewna czy jest w stanie uśmiechać się i cierpliwie znosić kolejną przeprawę z nimi będąc tak bardzo zmęczona. 
—  Claire! —  usłyszała wołanie i przy tablicy odlotów ujrzała sporą grupkę ludzi. Był tam Daniela Gillis, machający jak opętany, Pheobe Tonkin, z którą Claire spędziła pierwsze dwa tygodnie urlopu w tropikach, Paul Wesley, zapewne towarzyszący swojej dziewczynie oraz Joseph Morgan, który wyraźnie pokraśniał na jej widok. Twarz Claire rozświetlił szeroki uśmiech gdy ruszyła biegiem w ich kierunku ciągnąc za sobą walizkę. Oczywiście na tyle na ile pozwalały jej na to szpilki długich za kolano skórzanych kozaków. Z piskiem radości wpadła w rozłożone szeroko ramiona Josepha, który zamknął ją w mocnym uścisku i okręcił wokół własnej osi, ignorując zupełnie błyski fleszy dochodzące zewsząd. Gdy w końcu postawił ją na ziemi odsunął na odległość ramienia i z szerokim uśmiechem uważnie przyjrzał jej twarzy- parze iskrzących okrągłych oczu w kolorze letniego nieba otoczonym wachlarzem czarnych jak węgiel rzęs, łagodnym łukom brwiowym, słodko wykrojonym ustom i zgrabnemu nosowi usianemu drobnymi piegami. 
— Schudłaś jeszcze bardziej —  rzucił oskarżycielsko, choć oczy mu się śmiały. Claire prychnęła tylko cicho i zatonęła w ramionach Daniela, którego silny uścisk miał powiedzieć zarówno "dobrze cię widzieć" jak i "brakowało nam ciebie". 
— Cześć  Clary —  Paul z szerokim uśmiechem pochylił się nad nią, by ucałować jej policzek. 
— A sądziłam, że to ja jestem twoją najlepszą przyjaciółką — Pheobe wydęła wargi z udawaną urazą. Blondynka roześmiała się i w końcu mocno objęła Tonkin. 
— Najlepsze zostawiłam na koniec —  powiedziała. Za plecami usłyszała tylko prychnięcia kolegów i uśmiechnęła się pod nosem. 
— Chodźmy już — Daniell klasnął w dłonie i chwycił za jej walizkę — Julie dała nam szczegółowe instrukcje. Dzisiaj zapoznajemy cię z miastem i apartamentem a jutro rozpoczyna się casting. 
— Och tak, zapomniałam —  Claire przewróciła oczami —  nie wiem jak to możliwe, że do tej pory nie wybrali aktora. Za chwilę zaczynają się zdjęcia. 
—  Julie chce, żeby wszystko było perfekcyjne —  Joseph chwycił przyjaciółkę pod ramię i uśmiechnął pod nosem gdy dostrzegł kolejny błysk flesza —  musicie do siebie pasować. 

2 komentarze:

  1. Doskonały prolog. Opowiadanie zaczyna się naprawdę obiecująco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki bardzo ;) To opowiadanie tak samo jak Klątwa kontyuowane jest na wattpadzie, także mam nadzieję,że tam się spotkamy ❤

      Usuń